Pozwoliłaś się wznieść powiekom
ku górze, czego po chwili pożałowałaś, gdyż zaatakowały je drażniące promiennie
słońca przedzierające się przez niezasłonięte żaluzje. Pośpiesznie osłoniłaś je
ramieniem, jednak powoli starałaś oswoić z panującym w pomieszczeniu
oświetleniem co skutecznie ci się udało. Zmarszczyłaś brwi, kiedy twoje błękitne
tęczówki zarejestrowały motylek umiejscowiony na twojej drobnej dłoni, wbity w
jedną z żył oraz przewód łączący go z kroplówką. Przez dłuższy moment
wpatrywałaś się w sączącą się kropelkami bezbarwną ciecz niczym w transie. Wtem
trybiki w twojej głowie włączyły swój mechanizm. Przeniosłaś ciężar ciała na
łokcie, podnosząc się do pozycji siedzącej i musnęłaś dłonią płaski niemal
brzuch. Kręciłaś głową pogrożona w amoku, czując zbierające się w kącikach
twoich oczu łzy. Szeptałaś pod nosem, że to niemożliwe. Drzwi sali
zaskrzypiały, a w ich progu przystanął brunet. Momentalnie zjawił się przy
twoim łóżku i zamknął w silnych ramionach. Starałaś się wykrzesać z siebie
jakieś słowa. Upewnić się, że to o czym właśnie myślałaś naprawdę miało
miejsce, ale najzwyczajniej w świecie nie miałaś siły. Wasze maleństwo. Wasza
cząstka siebie. Wasz owoc miłości. Odszedł. Słona ciecz spływała strugami po
twoich bladych policzkach, mocząc przy tym koszulę Michała. Twoje serce
roztrzaskało się na tysiące kawałeczków. Było niczym upuszczone naczynie, które
w stanie nienaruszonym już nigdy nikt nie będzie miał możliwości skleić.
Skrywało niesamowite pokłady miłości, które byłaś w stanie przekazać tej małej
kruszynce, ale nie otrzymasz już takiej okazji. Dygotałaś w objęciach
siatkarza. Spazm nawiedzał twoje drobne ciało. Ból związany ze stratą tego
nienarodzonego skarbu, który miał zyskać geny waszej dwójki wyniszczał cię od
środka. Wiedziałaś, że już nic nie będzie takie samo po przekroczeniu progu
szpitala. Przyrządzany wraz z małżonkiem
godzinami pokój już zawsze będzie wam przypominał o tej tragedii. O piątym dniu
grudnia roku dwa tysiące siedemnastego. O dramacie jaki przeżyła narodzona się
13 miesięcy temu rodzina Kędzierskich. O stracie potomka. O najgorszym pobycie
w szpitalu podczas wszystkich waszych wizyt w tej instytucji. Czułaś, że nie
będziesz się w stanie pozbierać. Z każdą
chwilą czarna otchłań pochłaniała cię coraz głębiej. Spadałaś w dół. Nie
chciałaś go zawieźć. Chciałaś być dzielna. Chciałaś być silna, ale nie dawałaś
rady. Twoja psychika runęła jak domek kart. Czułaś się jak zdmuchnięta z
powierzchni ziemi. Niby znajdowałaś się w rzeszowskim szpitalu, ale tak
naprawdę miałaś wrażenie, że jesteś tutaj nieobecna. Starałaś wmawiać sobie jak
mantrę, że to się nie wydarzyło, że to tylko senny koszmar, iluzja, jednak
doskonale odczuwałaś pod swoimi dłońmi plecy rozgrywającego, co tylko
utwierdzało cię w przekonaniu, że to wydarzyło się naprawdę.
—Straciliśmy ją. To prawda, ale
ja zawsze będę przy tobie. —ujął twoją twarz w smukłe dłonie i potarł kciukami
skórę twoich policzków. —Pamiętaj o tym. —szepnął, muskając ustami twoje czoło.
Wysiliłaś się na słaby uśmiech i
spojrzałaś w jego oczy. Wzdrygnęłaś się na melancholie jaka je wypełniała. Od
ciepłych zazwyczaj czekoladowych tęczówek, które teraz jakby pociemniały biło
cierpienie i ból. Pośpiesznie wtuliłaś się w jego ciało, nie mogąc patrząc na
niego w takim stanie. Krajało ci się serce, gdy go takim widziałaś. Musieliście
się wzajemnie wspierać. Potrzebowaliście tego niczym tlenu zawartego w
powietrzu. Stanowiliście układankę. Bez brakującej części nie mogliście uzyskać
efektu końcowego. Wybuchłaś głośnym płaczem, gładząc się dłonią po brzuchu.
Nadal nie docierało do ciebie, że tej istotki już z wami nie ma, że nawet nie
będzie jej wam dane zobaczyć. Byłaś ciekawa jak wyglądała. Po kim odziedziczyła
kolor oczu, włosów. W jaki sposób by się uśmiechała. Te detale przygniatały cię
doszczętnie. Dobijały jak wróg spragniony odniesienia zwycięstwa.
~*~
Hej! ^^
Jest i rozwiązanie waszych refleksji na temat dziecka. No i jak widać Diana i Michał przeżywają ciężkie chwilę :( Mam nadzieję, że podołam tej historii bo to ostatni rozdział zapasu i teraz trzeba będzie pisać na bieżąco ;) Czy to wydarzenie zasieje problemy w tak kochającym się małżeństwie? Niebawem się przekonacie ;) Tymczasem dzisiaj wszyscy przed TV i trzymamy kciuki za naszych siatkarzy <3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;* ( jak wszystko dobrze pójdzie :D )
Pierwsza! <3
OdpowiedzUsuńNiestety moje przypuszczenia okazały się słuszne :( Tak strasznie współczuję Dianie i Michałowi... Są takim szczęśliwym małżeństwem, a do pełni tego szczęście brakowało im tylko tego maleństwa, które bezpowrotnie stracili... Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak oni muszą się czuć, co muszą myśleć. Ten ból z pewnością jest niewyobrażalny i pozostaje mi mieć nadzieję, że ta tragedia ich nie podzieli, a jedynie wzmocni. Muszą być razem w tych ciężkich chwilach, muszą dawać sobie niesamowite wsparcie, muszą to przetrwać!
OdpowiedzUsuńCo takie smutasy ostatnio piszesz, co? :D
Pozdrawiam ;*
Teraz zaczną się schody, a czy oni je pokonają? Zobaczymy ;)
UsuńCzasami tak sobie snuję refleksje nad moim życiem i łapie taki dół :D A ta historia zrodziła się w mojej głowie w grudniu 2017 :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*