piątek, 25 stycznia 2019

Epilog

Spoczywałaś przed lustrem  w łazience, kończąc przeplatanie kłosa. Zwieńczyłaś fryzurę gumką do włosów i okręciłaś się na pięcie, zgarniając z łazienkowej szafki niewielkich rozmiarów czarną torebkę. Narzuciłaś ją na prawe ramie i podążałaś w kierunku drzwi. Wtem nadziałaś się na zagłębiającego się we wnętrzu domu bruneta. Michał pałaszował cię przenikliwym wzrokiem czekoladowych tęczówek od samego czubka głowy do czarnych sandałów z odkrytymi palcami, które zdobiły twoje stopy. Mimowolnie kąciki twoich ust drgnęły znacznie, ukazując mężczyźnie perliste uzębienie. Kędzierski wsparł się łokciem o pobliską ścianę, a dłoń schował za swoją głową. 
-Ładna sukienka.-mruknął z lekkim uśmiechem rozjaśniającym jego  przystojną twarz. 
-Dzięki. Właśnie wychodziłam, bo umówiłam się z Sarą na mieście.-zakomunikowała, zerkając na ekran blokady telefonu, by wybadać czas jaki pozostał jej do spotkania z przyjaciółką. 
-W takim razie będziesz musiała waszą schadzkę przełożyć.-rzekł wprost do twojego ucha, zmniejszając dzielący was dystans. 
Zetknął się swoim czołem z twoim i ulokował wzrok ciemnych tęczówek wprost w twoje błękitne. Po twoim drobnym ciele przebieg dreszcz. Tak bardzo zapomniałaś jak przyjemnym uczuciem była taka reakcja twojego ciała na bliskość twojego męża. Michał zsunął z ramienia torbę treningową, która wydała z siebie charakterystyczny dźwięk do jakiego byłaś przyzwyczajona, opadając tuż obok waszych stóp. Wzdrygnęłaś się lekko na ten nieoczekiwany ruch i podskoczyłaś w miejscu. Brunet zaśmiał gardłowo na twoje zachowanie, a chwilę później jego usta zetknęły się z twoimi. Jego aksamitne wargi łapczywie wyciskały pocałunki na twoich, a wasze koniuszki języka zbyt intensywnie walczyły o dominację. Poczułaś jak na nowo rodzi się w tobie ogień względem siatkarza. Jak rozpala się żar do jego osoby. A jeszcze bardziej nakręcał cię fakt, że to on rozpoczął tą wymianę czułości i to z jaką niebywałą pewnością siebie. Chyba zdążyłaś już zapomnieć o takim jego obliczu. Ujął w smukłe, wielkie dłonie twoje pośladki i przywarł nimi do swojego pasa. Posłusznie się mu poddałaś i skrzyżowałaś łydki za jego plecami, przylegając do niego jeszcze szczelniej. Nie miałaś najmniejszego zamiaru tego przerywać. Podobało ci się to. Brakowało ci jego bliskości. Zaczął kierować się w kierunku waszej sypialni, przenosząc się ustami na twoją odkrytą szyję. Scałowywał z twojej skóry jej uwielbiany przez niego smak , a jej zapach mącił mu w głowie, powodując zawroty. Zatrzasnął za wami drzwi i zrzucił cie na miękki materac waszego małżeńskiego łóżka. Pożerał cię wzrokiem. Wywiercał dziurę w całej twojej sylwetce, bowiem wszędzie było pełno jego spojrzenia. Jego ciemne oczy migotały niczym dwa szmaragdy. Rozpływałaś się, mogąc go takim podziwiać. Sięgnął końcowej partii materiału swojej koszulki i już miał ją zamiar ściągnąć, kiedy jednym zdecydowanym ruchem dłoni go przed tym powstrzymałaś. 
-Ja to zrobię, Misiek.-wypowiedziałaś stanowczo, nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego. 
Uśmiechnął się diabelsko, kiwając głową na twoje słowa i niespodziewanie wylądował na twoim ciele, przygniatając cię ciężarem swojego. Zgodnie ze swoją obietnicą podwinęłaś materiał jego ubrania ku górze i pozbyłaś się go. Pod opuszkami palców czułaś zarysy jego mięśni. Tak bardzo dawno badałaś je za pomocą swojego dotyku. Rozgrywający ponownie stopił ze sobą wasze usta toczące ze sobą wymianę namiętnych pocałunków, a dłońmi weryfikował każdy obszar twojego ciała, gdy zsunął z ciebie sukienkę. Każdy milimetr twojej skóry został naznaczony przez jego gładkie wargi, rozpoczynając od dekoltu po same łydki. Wilgotne ślady pozostawiane przez Kędzierskiego na twoim ciele powodowały u ciebie gęsią skórkę. Obrysował dwoma palcami twoje najczulsze miejsce skryte za materiałem czarnej bielizny i uśmiechnął się błogo, gdy zadrżałaś pod wpływem jego dotyku. Wtopiłaś palce w jego ciemne włosy i przyciągnęłaś go bliżej siebie, spoglądając mu głęboko w oczy przed nastąpieniem aktu ostatecznego. Chwilę później twoje gardło rozdzierał przeszywający krzyk w momencie scalenia waszych ciał w jedność jednym, gwałtownym ruchem. Wrzały one pod wpływem wzajemnej bliskości drugiej osoby. Wdychałaś zapach jego ciała z mieszanką potu i ponownie poczułaś to gorące uczucie jakie łączyło waszą dwójkę. Magia waszej bliskości ogarnęła cię i sprawiła, że znowu doznałaś, że jesteś w odpowiednim miejscu , przy odpowiedniej osobie. Kochałaś Michała i po długiej wędrówce wreszcie natrafiłaś na odpowiednią drogę, która zakończyła się waszym nowym początkiem. Z twoich rozchylonych delikatnie ust wydobywały się ciche westchnięcia przeplatające się z rozległymi jękami rozkoszy. Zacisnęłaś mocniej dłonie na barkach Michała i spojrzałaś na niego z błyskiem w oczach, uśmiechając się szczerze, sielankowo. Wasze ciała przeszył na wskroś prąd. Tak bardzo wam zapomniany. Siatkarz zdyszany opuścił się na twoje ciało i przymknął powieki. Czułaś na piersiach jego świszczący, płytki oddech, który łaskotał przyjemnie twoją skórę. Pogładziłaś dłonią jego ciemne, miękkie włosy i obserwowałaś jak stacza się z ciebie na drugą połowę łóżka. Otulała was czerwona, krwista pościel, a twoja głowa spoczywała na jego  klatce piersiowej  pachnącej wilgocią. 
-Cieszę się, że wszystko jest jak dawniej, że nam się udało.-wyszeptał brunet, wymieniając z tobą dłuższe spojrzenie.
-Dziękuję ci, że się nie poddałeś, że walczyłeś.-odparłaś, uśmiechając się subtelnie. 
-Nie mógłbym się poddać, bo bez ciebie nie ma mnie. -musnął ustami twoje odkryte przedramię. 
-Kocham Cię, Michał.-złożyłaś czuły pocałunek na jego ustach. 
Wsłuchując się w brzmienie tych słów z jego ust zdałaś sobie sprawę, że dacie radę, że przełamiecie wszelkie lody, że pokonacie wszelkie przeszkody, bo wasza miłość jest prawdziwa i trwała. Wypełniała cie niebywała euforia, że ta noc była pierwszą gorącą nocą od czasu tragedii jaka was spotkała. To dawało nadzieję, że będziecie jeszcze w stanie powiększyć grono swojej rodziny. Patrzyłaś w przyszłość z optymizmem, bo miałaś przy boku kogoś takiego jak Michał Kędzierski. On był każdym latem i każdą burzą twojego świata, a ty byłaś jego. 

~*~
Witam tutaj po raz ostatni! :( 
Dziękuję Wam za obecność i garstkę komentarzy, ale cieszę się, że jednak ktoś zdecydował się mi towarzyszyć przy tej historii, która momentami sprawiała mi wiele trudu, ale jestem! Podołałam i zakończyłam ją tak jak planowałam od samego początku ;) Michał i Diana odnaleźli wreszcie właściwą ścieżkę, a miłość zwyciężyła i pokonała przeszłość jakże bolesną :3  Teraz skupiam się na krótkim epizodzie z Norbertem Huberem i Anią >>klik<< oraz Janku Fornalu, Ewie oraz Pauli >>klik<< :D Kolejnym projektem będzie Łukasz Kozub, czyli popularna Pusia XD  Całuję i do zobaczenia na innych historiach ( wierzę, że tam zajrzycie i spotkamy się w wątku z komentarzami ^^) 

piątek, 11 stycznia 2019

5.

Nie mogłeś uciszyć spustoszenia myśli w twojej głowie  odnośnie waszej wczorajszej rozmowy. Obawiałeś się, że jeżeli wrócisz do domu jej już tam nie zostaniesz, że jej już tam nie będzie. Bałeś się opuszczać wasze wspólne gniazdo, ale musiałeś udać się na trening. Chciałeś znaleźć odskocznie od burzy piaskowej, bowiem słowa wydobywające się wczoraj z jej słodkich ust utykały ci w sercu niczym ziarenka piasku i trafiały też do oczu, powodując niemiłosierny ból, który przeradzał się w wodospad łez ściekający po twoich policzkach. Nie odpowiedziała na twoje pytanie. Być może sama nie wiedziała czy to koniec. A może się najzwyczajniej w świecie bała? Wiedziała, że się załamiesz, roztrzaskasz na kawałeczki jak stłuczony przypadkowo niejednokrotnie kubek  w wielu polskich mieszkaniach. Może miała w sobie jeszcze wystarczające pokłady ludzkiej dobroci i chciała ci tego oszczędzić? Pustka. To teraz królowało w twoim umyśle jak i życiu. Nie było w nim już gorącego uczucia dwójki ludzi. Nie było już miłości jaką darzyło się młode małżeństwo. Nie było uśmiechu jakim obdarowywała cię każdego ranka po przebudzeniu. Choć wydało ci się, że było to tak niedawno... Nie, Michale. To wydarzyło się miesiące temu. Od tysięcy godzin nie doświadczyłeś gestów pełnych ciepła, miłości czy pasji. Twoje niegdyś szczęśliwe życie się sypało, a ty czułeś się jak obserwator tego. Jakbyś stał obok i przyglądał się temu wirowi  wydarzeń, tsunami bólu, cierpienia, które porwało twoją błogość gdzieś gdzie nie miałeś pojęcia. Pochłonęła ją czarna dziura i przeczuwałeś, że długo nie odda. Jak w ogóle się na to zdecyduje. Pokręciłeś głową, odganiając od siebie natłok refleksji i powracając do rzeszowskiego Podpromia. Masłowski spojrzał na ciebie błękitnymi tęczówkami przesiąkniętymi doszczętnie współczuciem i żalem, a ty jedynie wysiliłeś się na blady uśmiech w jego stronę. Oderwałeś od niego wzrok i rozegrałeś piłkę do kolejnego zawodnika, który wyczekał  w kolejce na swoją próbę. Wykonywałeś wszystko jak maszyna i nawet gdy byłeś totalnie rozsypany potrafiłeś odpowiednio pozwolić piłce opuścić twoje smukłe palce. Kowal kiwał głową z uznaniem nad twoją wystawą do atakującego z drugiej linii Aleksandra. Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust i zarzuciłeś na szyję puchaty, biały ręcznik, aby otrzeć kropelki potu ściekające po twojej bladej, zmęczonej twarzy. Chwilę później zaciskałeś szczękę i zadzierałeś nad siebie ciężary w klubowej siłowni, chcąc dać całkowite ujście nagromadzonym w tobie emocjom. Furia, która zagnieździła się w środku ciebie wreszcie została gdzieś wylana. Lekceważyłeś oblewające cię obficie poty. Liczyło się dla ciebie tylko całkowite wyczerpanie fizyczne, aby po powrocie do rodzinnego otoczenia paść bezwładnie na łóżko i oderwać się od tego dramatycznego okresu w twoim życiu.  
-Zaharujesz się na amen. -rzekł Mateusz, mierząc cię karcącym wzrokiem.
-O to chodzi.-mruknąłeś pod nosem, nie przestając wznosić sztangi.
-Michał! To nie jest rozwiązanie!-warknął na ciebie podirytowany twoim zachowaniem libero.
-A ucieczka do Włoch to dla ciebie idealne rozwiązanie?-prychnąłeś.
Opuściłeś ciężar i przysiadłeś na ławce, sięgając po plastikową butelkę. Zwilżyłeś spierzchnięte wargi zimną cieczą, nie spuszczając wzroku z przyjaciela. 20-latek patrzył na ciebie zszokowany, a zarazem zdezorientowany. Nie miał pojęcia o czym mówiłeś.
-Michał, ale o co...?-przerwałeś mu.
-O Dianę chodzi.
-Chcę cię zostawić w Polsce?-wytrzeszczył oczy rzeszowianin. 
Skinąłeś prawie niezauważalnie głową, a Mateusz opadł na miejsce obok ciebie totalnie zdziwiony informacją jaką właśnie mu przekazałeś. Kilka chwil później w jego towarzystwie pokonałeś drogę dzielącą cię kiedyś od najlepszego miejsca na ziemi. Teraz uznawałeś je za największe męczarnie, za koszmar. Zmarszczyłeś brwi zdezorientowany, gdy pod wpływem twojego naporu dłoni klamka ustąpiła. Przecież blondynka nigdy nie pozostawiała otwartych drzwi. Zaniepokojony zrzuciłeś torbę na podłogę w salonie i pośpiesznie omiotłeś wzrokiem otoczenie. Pozostawiłeś bruneta w salonie i rozejrzałeś się bezzwłocznie po pozostałych pomieszczeniach. Biegałeś po domu, obawiając się najgorszego. Nie mogła cię zostawić, Michale. Nie teraz. 
-Jezu Chryste!-krzyknąłeś na całe gardło, dostrzegając postać swojej żony.-Diana, coś ty najlepszego zrobiła!
W twoich oczach nagromadziły się łzy. Opadłeś przy bezwładnie spoczywającej na podłodze łazienki sylwetce blondynki i pochyliłeś się nad jej twarzą, chcąc sprawdzić na swoim policzku czy oddycha. Od ilości szkarłatnej cieczy, której wszędzie było pełno kręciło ci się w głowie. Nie mogłeś uwierzyć w to, że Kędzierska była zdolna podciąć sobie żyły i zostawić cie na tym świecie samego. Nagle do pomieszczenia wpadł Masłowski, który zaniepokoił się twoją długą nieobecnością. Na widok twojej nieprzytomnej małżonki pobladł wyraźnie na twarzy. Momentalnie jednak otrzeźwiał i wyciągnął z kieszeni telefon, rzucając do ciebie, abyś zatamował krwawienie z uszkodzonego ciała kobiety. Sam natomiast wykonał połączenie na numer ratunkowy i odpowiadał na pytania rejestratorki. W popłochu przechadzał się po pomieszczeniu, tocząc konwersacje z kobietą i co chwila udzielając ci wskazówek.  Czas do przyjazdu karetki dłużył ci się niemiłosiernie. Siedziałeś oparty plecami o chłodne płytki i tępo wpatrywałeś się w twarz twojej ukochanej. Nadal nie docierało to ciebie, że ona naprawdę to zrobiła. Zarzucałeś sobie, że zlekceważyłeś swoją intuicje i nie zostałeś w domu. Potrzebowała cię, a ty ją zostawiłeś. 

***
Zacisnęłaś mocno powieki pod wpływem drażniącego twoje oczy strumienia światła. Po chwili jednak wzniosłaś je, oswajając się z panującym w nieznanym ci pomieszczeniu oświetleniem. Momentalnie zadarłaś ciężar ciała ku górze za pomocą łokci i omiotłaś wzrokiem otaczające cię środowisko. Zachłysnęłaś się powietrzem, spostrzegając przerażającą biel ścian i skrzywiłaś, gdy do twoich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach. Wzdrygnęłaś się lekko na skrzypnięcie drzwi, za którymi znajdował się siatkarz. Michał przymknął je za sobą i chwycił mocniej papierowy kubek wypełniony po brzegi jasną cieczą. Przysiadł na rogu twojego łóżka i upił niewielki łyk parującej cieczy, a następnie spojrzał na ciebie wymownie. Pokręciłaś głowę, odrzucając propozycję napicia się kawy i poprawiłaś poduszkę tak, aby oprzeć się o nią plecami i doskonale widzieć swojego męża.
-Jak mogłaś mi to zrobić?-szepnął brunet, lustrując cię uważnym wzrokiem.
-Michał...-zaczęłaś się bawić swoimi drobnymi dłońmi.-Ja nie wiem co mną zawładnęło. Przepraszam.-spuściłaś głowę, czując na sobie ciężar jego spojrzenia.
-Straciłem ją. Teraz omal straciłem ciebie.-wypowiedział przesiąkniętym smutkiem tonem głosu.-Po co miałbym żyć na tym świecie bez ciebie?
Zadarłaś głowę ku górze i napotkałaś na drodze swojego wzroku jego czekoladowe tęczówki. Jak mogłaś w ogóle pomyśleć o zakończeniu swojego żywota? Jak mogłaś pomyśleć, że jego w ogóle nie dotyka cierpienie z powodu straty waszej kruszynki? Jak mogłaś...? Byłaś okropna, Diano. Może nieco późno, ale dostrzegłaś w jego pięknych oczach to czego wcześniej nie wychwyciłaś. Niby obecny w nich był ból, cierpienie, ale byłaś zbyt skupiona na sobie by to zauważyć. A przecież małżeństwo to jedność dwóch osób, a nie wznoszenie jednej nad drugą. Teraz czułaś się okropnie, zdając sobie sprawę, że popełniłaś błąd, że Michał nie zasłużył sobie na takie traktowanie i dotarło to do ciebie dopiero, gdy po raz ponowny stawiłaś się w szpitalu. Gdy przebywałaś w miejscu,  gdzie wszystko miało swój początek i ściągnęło fatum nad waszą rodzinę. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem nad swoją głupotą.
-Michał, przepraszam.-wypowiedziałaś słabo.-Przepraszam cię za wszystko, skarbie.-ujęłaś jego dłoń w swoją, ściskając ją mocno.
Brunet wpatrywał się w ciebie z zaszkloną powierzchnią oczu i uśmiechał błogo, że ten koszmar w waszym życiu wreszcie się skończył. Po jego policzkach spłynęły strugi łez, ale nie tych przepełnionych cierpieniem. One były oznaką szczęścia. Jego uśmiech skąpany był ulgą, wytchnieniem. Tak bardzo tęskniłaś za tą odsłoną jego uśmiechu. Przede wszystkim był w stu procentach szczery, autentyczny i tylko twój. Tylko ty miałaś okazję i możliwość go podziwiać.
-Wybaczam ci, Diano.-szepnął wprost w twoje włosy, a ty wzdrygnęłaś się na tą bliskość, której od dawna nie doświadczałaś.
Tonęłaś w uścisku jego silnych ramion. Miałaś przymknięte powieki i rozkoszowałaś się jego zapachem. Intensywna woń perfum przyjemnie otulała twoje nozdrza, a ciepło jego ciała wprawiało cię w ukojenie. Plamiłaś słoną cieczą jego kraciastą koszulę, ciesząc się z waszego nowego początku. Pytanie tylko czy nie skończy się jedynie na słowach? Czy twoje czyny pozostaną nadal takie same i będziesz go od siebie odtrącać? Czy będziesz się w stanie przełamać, Diano?

~*~
Witam! ^^
Po deszczu wyszło słońce, a może to tylko jego pojedynczy promień? Kto wie. Może Diana i Michał będą w końcu szczęśliwi i zostawią za sobą demony przeszłości. Okaże się to już w epilogu za tydzień. Czuję, że ta historia nie została od mnie oddana tak jak chciałam, ale i tak jestem z siebie dumna oraz zadowolona, że zdecydowałam się jej podjąć, że zrealizowałam pomysł, który miesiącami rodził się w mojej głowie ;) Cieszę się, że ktoś tu jeszcze jest i liczę, że i tym razem ujawnicie się w komentarzach! :3 Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;*
PS: W sobotę nowy Janek ;) 

środa, 2 stycznia 2019

4.

Skrzywiłeś się znacznie, gdy do twoich uszu dotarł trzask drzwi. Słyszałeś jeszcze jej ciężkie kroki przemierzające początkowe partie schodów. Później ucichły,gdyż pewnie zdecydowała się na bieg, żywiąc nadzieję, że za nią podążysz, ale ty tego nie uczyniłeś. Z twarzą skrytą pośród dłoni opadłeś na kanapę w salonie, wzdychając głośno. Nie tak miało wyglądać wasze małżeństwo. Nie tak miały się potoczyć jego losy.  Ta jedyna informacja, która padła pośród bieli ścian stworzyła niebezpieczeństwo nad waszą przyszłością i rozniosła w pył waszą teraźniejszość.  Zasiała spustoszenie w waszych umysłach, uczuciach. Przeszła niczym tornado przez wasze dotychczasowe życie, wywracając w nim wszystko do góry nogami. Tak bardzo pragnąłeś wybiec za Dianą, ale zdawałeś sobie sprawę, że lepszym wariantem będzie dla niej ta chwila spędzona w samotności. Otarłeś opuszkiem kciuka słoną ciecz pojawiającą się w kącikach twoich oczu i spojrzałeś na ślubna fotografię zdobiącą komodę obok sporych rozmiarów telewizora. Pamiętałeś jak odliczałeś od tego wyjątkowego dnia, jak planowałeś po cichu wasz miesiąc miodowy, aby Diana przypadkiem się o tym nie dowiedziała. Wtedy wasze życie znacznie się różniło. Uśmiechnąłeś się słabo i pokiwałeś głową niczym w amoku, dźwigając się z sofy. Powędrowałeś do sypialni i opadłeś pozbawiony pokładu jakichkolwiek sił na miękki materac, przymykając powieki. Oddychałeś miarowo, starając się uspokoić skołowane myśli przemierzające twój umysł z prędkością sportowego samochodu. Nagle poderwałeś się jednak do pozycji siedzącej i zmarszczyłeś brwi, spostrzegając niedomknięte drzwiczki szafy o pokaźnych rozmiarach, w której umieszczone były ubrania blondynki oraz twoje. Uchyliłeś je delikatnie, badając uważnym wzrokiem wnętrze mebla. Na dnie witryny spoczywała czarna walizka wypełniona po brzegi częściami garderoby należącymi do twojej żony oraz kartka z wyśrodkowanym napisem Włochy oraz listą rzeczy, które zapewne miała dopakować.  Momentalnie opadłeś na róg łóżka i pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. Nie dowierzałeś w to co ujrzałeś. 23-latka zamierzała cię opuścić i wszystko wskazywało na to, że miała to uczynić znienacka. Zirytowany uderzyłeś dłonią w pościel i zagryzłeś od wewnątrz policzki. Twoje małżeństwo się sypało, powoli sięgało fundamentów, a ty nie mogłeś z tym nic zrobić. Tak bardzo chciałeś je uratować, ale nie miałeś najmniejszego pojęcia jak to uczynić.  Nie umiałeś dotrzeć do Diany, z którą niegdyś rozumiałeś się bez słów. Wystarczyło spojrzenie,  uśmiech,  drobny gest, aby zrozumieć jej sentencje. A teraz kompletnie jej nie poznawałeś. Od straty maleństwa wybudowała solidny mur i odtrącała od siebie ludzi, a ty znajdowałeś się na szczeblu tej drabinki. Nie potrafiła nawet opuścić wnętrza domu, aby spotkać się  z  najlepszą przyjaciółką, z którą niejednokrotnie potrafiła się zagadać i wrócić do domu po zmierzchu. Totalnie zamknęła się na kontakt z drugim człowiekiem  i to cię przerażało.  Przecież to kompletnie nie zgadzało się z koncepcją jej osoby. Ociekała promiennością, otwartością względem ludzi i chęcią pomocy. A teraz zmieniła się w swoje najgorsze oblicze. 

***
Po nocy spędzonej na tułaniu się uliczkami Rzeszowa wemknęłaś się po cichu do wnętrza domu i zsunęłaś z nóg buty. Przywarłaś spierzchniętymi ustami do gwintu przeźroczystej butelki z woda mineralną i ugasiłaś pragnienie, które narastało w tobie z upływem każdej godziny. Usłyszałaś skrzypnięcie podłogi i gdy zwróciłaś głowę w kierunku salonu ujrzałaś przed sobą bruneta z nagim torsem odzianego jedynie w bokserki. Jego ciemne włosy skąpane były artystycznym nieładem, który powstał w skutek spania i musiałaś przyznać, że prezentował się w tym wydaniu niezwykle uroczo. Miałaś ogromną ochotę przylgnąć do jego klatki piersiowej i przymknąć powieki, odpływając myślami od zmartwień dotyczących waszego małżeństwa. Nie mogłaś jednak pozwolić sobie na chwilę słabości. Musiał cierpieć równie mocno jak ty po stracie tej małej kruszynki. Jego twarz pokryta była smutkiem, a w ciemnych tęczówkach tliło się zmartwienie. 
-Gdzie ty się podziewałaś?-wypowiedział zachrypniętym głosem utkwiwszy w tobie spojrzenie. 
- Michał, wyjeżdżam.-oświadczyłaś, niwelując dzielący was dystans i spoglądając mu głęboko w oczy.
- Domyśliłem się. Widziałem walizkę.
-To zabrnęło za daleko.-szepnęłaś słabo, a w twoich oczach zaszkliły się łzy. 
Nie było to dla ciebie łatwe. Nadal go kochałaś. On w przeciwieństwie do ciebie jeszcze o was walczył, gdy ty poddałaś się doszczętnie. Chciałaś uciec od tej sytuacji. Odseparować się od tego bólu, cierpienia i domu przesiąkniętego rozpaczą. Kiedy miałaś zamiar minąć wysoką sylwetkę siatkarz oplótł wokół twoich nadgarstków smukłe palce i chwycił cię za nie solidnie, przyciągając naprzeciw siebie.
-Pamiętasz co sobie obiecaliśmy przed ołtarzem?-prześwietlał cię na wylot przenikliwym wzrokiem ciemnych tęczówek. Skinęłaś głową, a on kontynuował:-Wytrzymać razem w dobru i źle, a ty pierwsze na co się decydujesz to ucieczka. Diana, musimy pokonać ten trudny czas i iść dalej. -mówił stanowczo.- To jak?-utkwił w tobie spojrzenie z tlącym się w nim dużym stężeniem nadziei.
-Michał, ja nie potrafię.-oznajmiłaś łamiącym się głosem, wyrywając z jego uścisku.-Może to to, że nosiłam je tyle czasu pod sercem, że czułam jego ruchy... Nie wiem, ale nie potrafię się pogodzić z jego stratą. 
-Czyli to koniec?-szepnął z niedowierzaniem, a w jego ciemnych oczach nagromadził się ból i żal.

~*~
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność, bowiem wyniosła ona 2 miesiące i 20 dni :( Jakoś nie miałam weny na tą historię, a nie chciałam jej spartaczyć :/ No, ale powiem Wam szczerze, że jak z treści i stylu tego rozdziału jestem nadto zadowolona to opis uczuć jest tutaj mizerny :( Wydaje mi się, że nie oddałam tego jak chciałam i jest opisu uczuć tutaj zdecydowanie za mało, ale cóż nie potrafiłam chyba inaczej napisać tego po takiej przerwie.. Wybaczcie mi to Kochane i postaram się za tydzień opublikować kolejną część :3 Być może będzie ona już epilogiem, ale jeszcze zobaczymy ;) Zapraszam w sobotę na nowość na Janku Fornalu  (Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd.) oraz Michała Filipa( Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz.), który był niedawno dodany :D Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest xD