czwartek, 27 września 2018

1.


Pozwoliłaś się wznieść powiekom ku górze, czego po chwili pożałowałaś, gdyż zaatakowały je drażniące promiennie słońca przedzierające się przez niezasłonięte żaluzje. Pośpiesznie osłoniłaś je ramieniem, jednak powoli starałaś oswoić z panującym w pomieszczeniu oświetleniem co skutecznie ci się udało. Zmarszczyłaś brwi, kiedy twoje błękitne tęczówki zarejestrowały motylek umiejscowiony na twojej drobnej dłoni, wbity w jedną z żył oraz przewód łączący go z kroplówką. Przez dłuższy moment wpatrywałaś się w sączącą się kropelkami bezbarwną ciecz niczym w transie. Wtem trybiki w twojej głowie włączyły swój mechanizm. Przeniosłaś ciężar ciała na łokcie, podnosząc się do pozycji siedzącej i musnęłaś dłonią płaski niemal brzuch. Kręciłaś głową pogrożona w amoku, czując zbierające się w kącikach twoich oczu łzy. Szeptałaś pod nosem, że to niemożliwe. Drzwi sali zaskrzypiały, a w ich progu przystanął brunet. Momentalnie zjawił się przy twoim łóżku i zamknął w silnych ramionach. Starałaś się wykrzesać z siebie jakieś słowa. Upewnić się, że to o czym właśnie myślałaś naprawdę miało miejsce, ale najzwyczajniej w świecie nie miałaś siły. Wasze maleństwo. Wasza cząstka siebie. Wasz owoc miłości. Odszedł. Słona ciecz spływała strugami po twoich bladych policzkach, mocząc przy tym koszulę Michała. Twoje serce roztrzaskało się na tysiące kawałeczków. Było niczym upuszczone naczynie, które w stanie nienaruszonym już nigdy nikt nie będzie miał możliwości skleić. Skrywało niesamowite pokłady miłości, które byłaś w stanie przekazać tej małej kruszynce, ale nie otrzymasz już takiej okazji. Dygotałaś w objęciach siatkarza. Spazm nawiedzał twoje drobne ciało. Ból związany ze stratą tego nienarodzonego skarbu, który miał zyskać geny waszej dwójki wyniszczał cię od środka. Wiedziałaś, że już nic nie będzie takie samo po przekroczeniu progu szpitala. Przyrządzany wraz  z małżonkiem godzinami pokój już zawsze będzie wam przypominał o tej tragedii. O piątym dniu grudnia roku dwa tysiące siedemnastego. O dramacie jaki przeżyła narodzona się 13 miesięcy temu rodzina Kędzierskich. O stracie potomka. O najgorszym pobycie w szpitalu podczas wszystkich waszych wizyt w tej instytucji. Czułaś, że nie będziesz się w stanie pozbierać.  Z każdą chwilą czarna otchłań pochłaniała cię coraz głębiej. Spadałaś w dół. Nie chciałaś go zawieźć. Chciałaś być dzielna. Chciałaś być silna, ale nie dawałaś rady. Twoja psychika runęła jak domek kart. Czułaś się jak zdmuchnięta z powierzchni ziemi. Niby znajdowałaś się w rzeszowskim szpitalu, ale tak naprawdę miałaś wrażenie, że jesteś tutaj nieobecna. Starałaś wmawiać sobie jak mantrę, że to się nie wydarzyło, że to tylko senny koszmar, iluzja, jednak doskonale odczuwałaś pod swoimi dłońmi plecy rozgrywającego, co tylko utwierdzało cię w przekonaniu, że to wydarzyło się naprawdę.
—Straciliśmy ją. To prawda, ale ja zawsze będę przy tobie. —ujął twoją twarz w smukłe dłonie i potarł kciukami skórę twoich policzków. —Pamiętaj o tym. —szepnął, muskając ustami twoje czoło.
Wysiliłaś się na słaby uśmiech i spojrzałaś w jego oczy. Wzdrygnęłaś się na melancholie jaka je wypełniała. Od ciepłych zazwyczaj czekoladowych tęczówek, które teraz jakby pociemniały biło cierpienie i ból. Pośpiesznie wtuliłaś się w jego ciało, nie mogąc patrząc na niego w takim stanie. Krajało ci się serce, gdy go takim widziałaś. Musieliście się wzajemnie wspierać. Potrzebowaliście tego niczym tlenu zawartego w powietrzu. Stanowiliście układankę. Bez brakującej części nie mogliście uzyskać efektu końcowego. Wybuchłaś głośnym płaczem, gładząc się dłonią po brzuchu. Nadal nie docierało do ciebie, że tej istotki już z wami nie ma, że nawet nie będzie jej wam dane zobaczyć. Byłaś ciekawa jak wyglądała. Po kim odziedziczyła kolor oczu, włosów. W jaki sposób by się uśmiechała. Te detale przygniatały cię doszczętnie. Dobijały jak wróg spragniony odniesienia zwycięstwa.  

~*~
Hej! ^^
Jest i rozwiązanie waszych refleksji na temat dziecka. No i jak widać Diana i Michał przeżywają  ciężkie chwilę :( Mam  nadzieję, że podołam tej historii bo to ostatni rozdział zapasu i teraz  trzeba będzie pisać na bieżąco ;) Czy to wydarzenie zasieje problemy w tak kochającym się małżeństwie? Niebawem się przekonacie ;)  Tymczasem dzisiaj wszyscy przed TV i trzymamy kciuki za naszych siatkarzy <3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;* ( jak wszystko dobrze pójdzie :D ) 

poniedziałek, 17 września 2018

Prolog


Zwinnie okręciłaś kierownicę, skręcając na parking centrum sportowego i chwilę później spokojnym krokiem przemierzałaś jego wnętrze. Nikle wzniosłaś kąciki ust, kiedy twoim oczom ukazała się sylwetka bruneta, podążająca w kierunku wyjścia z hali, który białym, puchowym ręcznikiem ocierał twarz z kropelek potu. Zarzucił go na swoją szyję i posłał  w twoim kierunku rozczulający uśmiech, momentalnie przyśpieszając kroku. Poczułaś stado motyli pląsających w twoich brzuchu. Znałaś go ponad trzy lata, a nadal działał na ciebie tak samo intensywnie jak na początku waszej znajomości. Od ponad roku byliście zgranym, chwalonym przez znajomych małżeństwem. Tak pięknej miłości zazdrościli wam wszyscy. Gdy przystanął naprzeciwko ciebie uwiesiłaś się na jego karku i stanęłaś na palcach, witając go krótkim, aczkolwiek czułym pocałunkiem. Mijający was zawodnicy za wiwatowali głośno, wywołując tym u ciebie cichy chichot. Nieco zawstydzona oderwałaś się od swojego małżonka, a Michał zlekceważył ich zachowanie i nachylił się nad tobą, muskając subtelnie twoje pomalowane jasnoróżową szminką usta. Fala ciepła rozeszła się po twoim drobnym ciele, a serce przypominało o swoim istnieniu, obijając się solidnie o twój mostek. Rozgrywający nadal skradał pocałunki z twoich kuszących warg, co naprawdę ci się podobało i nic nie zapowiadało ku temu końca. Dopiero głośne chrząknięcie trenera sprawiło, że zawodnik odskoczył od ciebie niczym poparzony i skrępowany spuścił głowę. Zaśmiałaś się cicho i przywitałaś się z mężczyzną uściskiem dłoni, opuszczając przy boku męża i Kowala salę.
-Jak maleństwo?-spytał, spoglądając z lekkim uśmiechem na twój zaokrąglony brzuch.
Instynktownie pogładziłaś się po nim wewnętrzną  częścią dłoni i westchnęłaś głośno. Przez wariacje tej małej istotki nie zmrużyłaś oka przez całą noc. Toaleta usytuowana na parterze waszego domu mieszczącego się na obrzeżach miasta przez zeszłe kilka godzin stała się twoim największym przyjacielem, a przeszyty bólem kręgosłup największą zmorą. W takich momentach żałowałaś, że twoje największe uzależnienie, napoje kofeinowe, poszły w odstawkę.
-Daje w kość.-odparłaś, krzywiąc się lekko.
Oparłaś się plecami o chłodną powierzchnię ściany korytarza i z uwagą przysłuchiwałaś radom dawanym przez Andrzeja, kiedy to jego małżonka znajdowała się w stanie błogosławionym. Tak wciągnęłaś się w konwersacje z głową drużyny, że nawet nie zauważyłaś, kiedy obok twojego boku pojawił się ten, którego nazwisko nosiłaś od 15 miesięcy. Pożegnałaś się ciepłym uśmiechem z trenerem i wtulona w bok siatkarza powędrowałaś w kierunku samochodu. Jak zawsze nie odbyło się bez sprzeczki o prowadzenie pojazdu i jak zazwyczaj to ty w niej odniosłaś zwycięstwo.
-Jak się czujesz, skarbie?-wypowiedział melodyjnym głosem brunet, gładząc kciukiem twoją bladą dłoń spoczywającą na hamulcu ręcznym.
Zatrzymałaś srebrną Toyotę na skrzyżowaniu i zerknęłaś na niego z łagodnym uśmiechem. Pogłaskałaś dłonią jego policzek, obserwując jak przymyka powieki ze stężenia przyjemności, jaką mu tym gestem sprawiałaś. Uwielbiałaś to robić.
-W porządku, aczkolwiek w takie dni jak te żałuję, że nie mogę napić się kawy.-rzuciłaś, wzdychając głośno.
Brunet roześmiał się cicho i pokręcił z niedowierzaniem głową. Zaparkowałaś przed waszym parterowym domkiem i odpięłaś pas, aby następnie ruszyć w kierunku wejścia do waszego królestwa. W połowie drogi poślizgnęłaś się na kostce brukowej pokrytej lodem i upadłaś na sporych rozmiarów brzuch, jęcząc cicho z bólu. Oblała cię panika. Obawiałaś się o wasze maleństwo, które już niebawem miało przyjść na świat. Pech chciał, że Kędzierski udał się do pobliskiego sklepu po rzeczy potrzebne do upichcenia obiadu i pozostawił cię całkowicie samą. Po twoich policzkach zaczęły spływać łzy. 

~*~
Powariowałam z tymi blogami. Tak, wiem XD Ten prolog dedykuję Karo, która namówiła mnie na publikacje i pomogła przy założeniu bloga, z którym jak nigdy poradziłam sobie ekspresowo ^^ Dzięki laska! :D Nie wiem, kiedy będę tu publikować nowości ale rozważam czwartek lub weekend ;)  Od razu uprzedzam, że ta historia będzie naprawdę krótka, ale za to postaram się by była emocjonująca ;)   Mam nadzieję, że losy Michała i Diany skradną wasze serca jak mi umysł :D Ogólnie Kędzierskiego jakoś bardzo lubię i dlatego zdecydowałam się o nim napisać ;) Całuję i do zobaczenia ;*